Paweł Hoffman w Górskich Samochodowych Mistrzostwach Polski – eliminacja w Limanowej 2011
Do eliminacji w Limanowej wystartowałem z pełną nadzieją, że pobiję swój rekord z poprzedniego roku. No i oczywiście pierwszego dnia pobiłem go o 14 sekund. Przede wszystkim jest to zasługa silnika, który teraz jest dopracowany i szybciej mogę pokonywać odcinki o dużym wzniosie.
Uważam co prawda, że mogłem ten wynik poprawić o kolejne dwie sekundy, jednak podczas każdego przejazdu pojawiały się nieduże przerwy w pracy silnika, później dopiero okazało się że przyczyną było połączenie elektryczne przy stacyjce.
Zadowolony, po udanych sobotnich przejazdach przystąpiłem do podjazdu treningowego w niedzielny poranek, który przywitał nas deszczem. Samochód źle trzymał się trasy, ja jednak nie odpuszczałem wiedząc, że wytracając prędkość na łukach nie bardzo mam czym przyśpieszyć, …w końcu jadę zabytkowym Saabem. Takie myślenie mnie zgubiło i na tzw. patelni numer 15 opony oderwały się od mokrej nawierzchni i wleciałem prawą stroną na barierkę. Uszkodziłem błotnik i przednią atrapę. Czekając w bezpiecznym miejscu doczekałem się kolegi z klubu, Teodora Kocura, który w podobny sposób zakończył swój trening.
Usterki samochodu nie pozwoliły mi na wzięcie udziału w drugim podjeździe treningowym i wystartowałem dopiero w biegach wyścigowych, które ukończyłem z przyzwoitym dla mnie czasem. Na koniec dostałem puchar, ale dopiero jak zszedłem ze sceny to ku mojej uciesze zauważyłem że puchar jest krzywy, znaczy się lekko stuknięty, jak i mój Saab 96. Czyżby organizator zadbał nawet o takie szczegóły…?
Film, on-board
Fot. Rafał Sadleja Automobilklub Rzeszowski