Tegoroczna 52. Barbórka dla kierowców jak i mechaników obsługujących była łaskawsza niż z roku 2013, a to dlatego że pogoda była nie najgorsza.
Rajd został podzielony na dwie części, gdzie jako drudzy startowali legendarni zawodnicy lub legendarne rajdówki. Pierwszy OS znajdował się kilkadziesiąt kilometrów od serwisu na Bemowie, więc niektórzy zawodnicy najpierw pojawili się na odcinku a potem po drugim OS-ie przyjechali na serwis. Tym drugim OS-em był tor na STW, popularnie zwany śmietniskiem. Już podczas zapoznania na STW można było zauważyć bardzo ciekawą kolekcję samochodów poustawianych w specjalnych boksach, jak na półkach resoraki. Były tam samochody historyczne, rajdowe, ale też były ciekawe ciężarówki, a między nimi Fiaty 125p czy 126p.
Trzecim odcinkiem specjalnym był tor Bemowo. Ciekawa jak zwykle trasa i dużo kibiców, którzy mogli wejść po wykupieniu biletu. Pojazdy współczesne mogły wykonać dwa okrążenia, legendarne rajdówki robiły podobny przejazd wycinając fragment gdzie czteronapędowce wyryły wielkie dziury.
Wszystkie odcinki były przejeżdżane dwukrotnie. Wieczorem jak zwykle Karowa. Chyba najbardziej znany i medialny odcinek wszystkich rajdów w Polsce. Króciutki przejazd poprzedzony najpierw pokazami. W pokazach wzięły udział różne pojazdy. Chyba pierwszy raz na tym OS-ie zobaczyliśmy ciężarówkę, którą pilotował Michał Wiśniewski. Zresztą Michał wystartował też w rajdzie jako pilot Subaru Impreza STI, z numerem 28. Na odcinku pojawiły się także historyczne rajdówki. Przejazd był tylko pokazowy, bez rywalizacji.
Karową wygrał oczywiście Tomasz Kuchar z Danielem Dymurskim, a tuż za nim uplasował się Kajetan Kajetanowicz z Jarosławem Baranem. Bardzo efektowną jazdę, całkowicie dla kibiców można było zobaczyć w wykonaniu zawodnika Automobilklubu Rzeszowskiego, Janka Chmielewskiego, który zasiadł pierwszy raz za kierownicą czterołapa, Forda Fiesty R5.
Wieczorem, a właściwie nocą odbyło się zakończenie rajdu w jednym z warszawskich klubów. Rozdanie było w porządku, natomiast w przyszłości może warto wybrać jakiś cztero, lub pięciogwiazdkowy hotel. Ceny byłyby tam niższe niż w klubie a kelner uprzejmy.
fot. i materiał P.Hoffman
film Jakub Hoffman