Długie tygodnie przygotowań, ślęczenia na mapami, załatwiania pozwoleń, rozmów z lokalnymi władzami, sponsorami itd. itp. a tu nagle „cały misterny plan poszedł w p….du”; jak mawia w takich przypadkach Kuba, od piętnastu lat szefujący podkarpackim rajdom zabytków organizowanym przez Automobilklub Rzeszowski.
Ten pesymistyczny wstęp jest może trochę na wyrost, ale z punktu widzenia organizatora niestety jest uzasadniony, gdyż nie udało się nam zrealizować wielu zamierzeń, na miarę ambitnych planów.
Ale po kolei: już w pierwszy dzień rajdu, mocno pokrzyżowała nam szyki kapryśna pogoda, mżąc po całej trasie zimnym deszczem, co uniemożliwiło przeprowadzenie kilku konkurencji, a inne mocno utrudniło, jak chociażby Konkurs Elegancji w Sanoku czy zwiedzanie Skansenu.
Drugi dzień zapowiadał się dużo lepiej pogodowo, ale żeby nie było za różowo, z dnia na dzień „pomarańczowe kamizelki” zamknęły jedyny most prowadzący do Kalwarii Pacławskiej i tym samym zgotowaliśmy zawodnikom przymusowy, nudny postój „w polu”, w oczekiwaniu na rozpoczęcie prób sportowych na lotnisku. Na szczęście kończąca dzień kolacja i pełna emocji godnych lepszej sprawy, licytacja gadżetów za Rajdową Walutę Niewymienialną, czyli „Komandolary”, ewidentnie poprawiła humory, zarówno nam – organizatorom, jak i zawodnikom.
W trzecim dniu, zarówno pogoda, jak i tylko drobne niedociągnięcia organizacyjne, nie popsuły dobrej atmosfery i emocji związanych z ogłoszeniem wyników i uroczystym rozdaniem pucharów.
Mój kolega, z zawodu muzyk, zawsze potarzał stare porzekadło: „jak grał, tak grał, ale dobrze skończył” i ja także mam nadzieję, że optymistyczne zakończenie całej imprezy zatrze w pamięci uczestników wszystkie wpadki i pechowe zbiegi okoliczności z początku Rajdu.
W każdym razie, parafrazując wierszyk z tabliczki umieszczonej na „Pucharze Klaustrofoba”, który otrzymała załoga Isetty, mogę śmiało napisać, że:
„W tym Rajdzie jest Dobry Duch,
kłopoty nie mają znaczenia.
Tu każdy tyrał za dwóch,
efekty nie nam jest oceniać…”
Z rajdowymi pozdrowieniami: vicekomandor – Leszek Kut
Aby zobaczyć galerie z rajdu proszę kliknąć na zdjęcia
Dzień zmagań pierwszy – czwartek, Arłamów, Załuż, Sanok, browar
Reportaż z piątku i soboty czyli Arłamów, Bircza, lotnisko Bircza, Przemyśl