W tym roku podkarpacki MPPZ trwał o jeden dzień dłużej niż zazwyczaj, bo rozpoczął się już w środę przyjazdem załóg do Arłamowa. Bazą rajdu stał się dawny ośrodek wypoczynkowy dla VIP-ów z PRL-u, który obecnie został unowocześniony i rozbudowany.
Większość uczestników wyjeżdżając ze swoich domostw przygotowało się na letnie upały, a pogoda była w kratkę. Załogi przyjechały z wielu rejonów Polski, również mieliśmy gości z ze Słowacji i Australii.
Z Rzeszowa wyjechało kilka załóg. My jechaliśmy w grupie, tj. dwa mercedesy i MG z otwartymi dachami w kabrioletach. Po przebyciu 2/3 trasy musieliśmy zamontować dachy, bo im bliżej celu tym zimniej.
Po zainstalowaniu się w hotelu dowiedzieliśmy się, że jak zwykle rozpoczynamy rajd odprawą i startem według kolejności numerów. Start miał miejsce w bramie hotelowej, w porannej mgle i mżawce. Jadąc pośrodku grupy fotografowałem ciekawe miejsca i sytuacje rajdowe. Przy tym wszystkim musiałem być skupiony, bo służyłem za pilota. Za kierownicą siedziała Agnieszka. Czwartkowa trasa wiodła do Sanoka poprzez znany z wyścigów górski Załuż. Tam odbyła się jedna z ciekawszych prób. Należało podjechać do określonego punktu, a następnie wrócić tyłem dokładnie w to samo miejsce. Agnieszka wykonała to bezbłędnie.
W Sanoku odbył się konkurs elegancji prowadzony przez niezastąpionego Leszka i według itinerera przedostaliśmy się do Galicyjskiego Miasteczka (skansenu). Tam w rzęsistym deszczu zjedliśmy grochówkę i po postoju pojechaliśmy dalej na degustację piwa – tylko dla pilotów.
Kolejny dzień nadal był niepewny pod względem pogody, ale powoli zaczęło się rozjaśniać. Załogi wyruszyły w kierunku Kalwarii Pacławskiej, gdzie miało się odbyć poświęcenie pojazdów, z okazji świętego Krzysztofa. Nie było nam jednak dane tam dotrzeć bo mostowcy w żółtych kamizelkach zrobili nam „bramę” i zablokowali most. Jedli akurat śniadanie. Musieliśmy nawrócić i pojechaliśmy do Birczy na lotnisko. Tam odbyły się trzy próby sprawnościowe, slalom szybki, slalom ciasny i jakaś dziwna koniczynka. Odcinki były przejeżdżane po dwa razy, a pomiędzy nim był posiłek i konkurs elegancji w Birczy.
W sobotę, troszkę wymęczeni zmiennością pogody dostaliśmy już bardzo prostą trasę jak i zadania. Obrany kierunek to Przemyśl. Tam oczywiście konkurs elegancji. Przygotowani w odpowiednich strojach, posileni lodami z Fiore zasiedliśmy do MG i dokonaliśmy prezentacji na Rynku, jadąc od razu na dalszą część trasy w kierunku galerii handlowej Sanowa. I znów niespodzianka, bo tutaj odbył się kolejny konkurs, gdzie udało nam się zdobyć ciekawą statuetkę. Tuż przed zaparkowaniem aut należało wykonać jedno z zadań sprawnościowych. A mianowicie; trzeba było wywrócić dwa kołki a jeden miał być nienaruszony. Mój kierowca zrobił to bezbłędnie.
P.Hoffman
Zakończenie rajdu odbyło się na auli hotelowej obiektu w Arłamowie.
Aby zobaczyć galerie z rajdu proszę kliknąć na zdjęcia
Dzień zmagań pierwszy – czwartek, Arłamów, Załuż, Sanok, browar
Reportaż z piątku i soboty czyli Arłamów, Bircza, lotnisko Bircza, Przemyśl